Człowiek jest przez to samo od początku powołany do pracy. Praca wyróżnia go wśród reszty stworzeń, których działalności związanej z utrzymaniem życia nie można nazywać pracą — tylko człowiek jest do niej zdolny i tylko człowiek ją wykonuje, wypełniając równocześnie pracą swoje bytowanie na ziemi. Tak więc praca nosi na sobie szczególne znamię człowieka i człowieczeństwa, znamię osoby działającej we wspólnocie osób — a znamię to stanowi jej wewnętrzną kwalifikację, konstytuuje niejako samą jej naturę.
Jan Paweł II, Encyklika Laborem exercens, 1981.
Z początkiem okupacji Karol Wojtyła zatrudnił się jako goniec sklepowy w firmie krewnego Józefa Kuczmierczyka, a od 11 października 1940 roku jako robotnik w Krakowskiej Fabryce Sody Solvay (ówczesna nazwa niemiecka: Ostdeutsche Chemische Werke). Praca w fabryce była bardzo ciężka – na Zakrzówku pozyskiwano wapień potrzebny do produkcji sody, który odrywano od bloków skalnych za pomocą materiałów wybuchowych. Początkowo Wojtyła ładował wapienny tłuczeń do wagoników kolejki wąskotorowej, która wiozła pozyskane surowce do fabryki w Borku Fałęckim. Później pracował przy obsłudze układaniu torów, a także przy rozmieszczaniu materiałów wybuchowych w skałach wapiennych. Po roku pracy został przeniesiony do samej fabryki przy ulicy Zakopiańskiej i zatrudniony przy oczyszczaniu wody dostarczanej do kotłów. Nosił wiadra z wodą wapienną przez długi dziedziniec zakładu oraz przenosił worki z odczynnikami chemicznymi.
Wszystkie doświadczenia związane z pracą fizyczną wpłynęły na poglądy Ojca Świętego, który szczególnym szacunkiem darzył pracowników każdego sektora. Jego nauczanie o pracy miało charakter filozofii personalistycznej. Podstawą określenia wartości pracy ludzkiej była zawsze osoba stanowiąca najwyższe dobro.